niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 3 "Noże, sojusze i nieprzespane noce"

*Julianne*

- Arena treningowa. - mówi Katniss i pokazuje nam rękami obszar, w którym będziemy ćwiczyć. - Nie wdawajcie się w rozmowę z zawodowcami. Z innymi możecie spokojnie rozmawiać. Przyjmuje jeszcze rozmowy z trybutami z Czwórki. - pewnie dlatego, że ich mentorem jest Finnick Odair. Everdeen chyba go lubi. Przytakujemy razem z Mario, a narzeczeni idą w stronę loży dla mentorów. Nie wiem za co się zabrać, więc idę razem z Mario do strefy przetrwania. Próbujemy rozpalić ogień za pomocą patyków. Pocieram jeden patyk o drugi, ale średnio mi to wychodzi. Mario pokazuje mi jak poprawnie powinnam to robić. Zauważam, że obserwuje nas wysoki, blondyn. Chyba nie jest zawodowcem. Oni raczej lubują się w strefie, w której można używać wszelakiej broni.
- Chcesz coś od nas? - pyta Mario, cały czas pocierając patyki.
- Chciałem się zapoznać i trochę porozpalać ogień. - chłopak krzyżuje ręce na klatce piersiowej dzięki czemu mogę zobaczyć z jakiego jest dystryktu. Trójka. Technologia? Tak, na pewno to robi się w tym dystrykcie. Prawie wszyscy pracują tam w fabryce, tak jak u nas w kopalni.
- Tak? - Goetze na chwilę przerywa pracę. - Jak się nazywasz?
- Marco Reus. - przedstawia się i siada obok nas. - Mogę poćwiczyć z wami. Nie chcę sam, a dziewczyna z mojego dystryktu... Zachowuje się dziwnie. - patrzy w jej stronę z dziwną miną. - Zaczyna się przyjaźnić z zawodowymi zabójcami. - dopowiada kąśliwie i wzdycha ciężko. Mimowolnie zerkam na dziewczynę. Wysoka, dobrze zbudowana, brunetka. Mario podnosi jedną brew, w geście zdziwienia.
- Musi dobrze walczyć. - mówi bez większych emocji i kieruje się w stronę miejsca gdzie można rzucać nożami. Bierze dwa do ręki. Widzę, że zawodowcy spoglądają na niego i chyba z niego drwią. W ciągu ułamka sekundy rzuca dwoma nożami w "serce" i "mózg" manekina. Otwarłam szeroko buzie. Nie wiedziałam, że jest aż tak dobry. Nasi mentorzy robią to samo co ja, a po chwili uśmiechają się do nas i podnoszą kciuki w górę.
- Jesteś świetny. - mówię niemal bezgłośnie.
- Trzeba sobie w życiu radzić, skarbie. - podchodzi do mnie i całuje w policzek. Czy on gra? Czy próbuje odegrać taką samą rolę jak Peeta na swoich igrzyskach? Nie, pewnie zrobił to od tak, bez przyczyny. Marco również wydaje się być zdziwiony.
- Naucz mnie. - mówię pod wpływem emocje. Mario podnosi pytająco brew. - Znaczy się rzucać nożami. - wzrusza ramionami i bierze ze stolika nóż. Pokazuje mi jak mam go trzymać. Obejmuje mnie ramieniem a dłoń trzyma na mojej i pomaga mi rzucić. Trafiamy w nogę. Chyba dobrze jak na początek?

*Katniss*

- Peeta. - mówię trochę przerażona. - Peeta! - krzyczę. Miałam koszmar. Śniło mi się, że ponownie trafiliśmy na arenę i straciłam go. Łzy same spływają po moich policzkach. Z trudem łapię oddech. 
- Katniss. - szepcze uspokajająco i mocno mnie przytula do swojego torsu. - Wszystko jest dobrze Kochanie. Uspokój się. Wdech, wydech. - postępuję zgodnie z jego instrukcją. Gdy czuję jego bliskość jest mi lepiej. Czuję się bezpieczna, jakby chowając się w jego ramionach znikało całe zło tego świata. Głaszcze mnie po plecach i kołysze nas lekko. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić jak bardzo go kocham. To jak potraktowałam go w drodze do domu było straszne. Potem nasze oschłe stosunki. W czasie Turnee i po nim bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Nawet nie wiem czy tak i owe istnieje, bo on jest moim życiem. Tak, ta niby mało wylewna i uczuciowa pod tym względem Katniss mówi w taki sposób. Peeta bardzo dobrze na mnie działa. Dzięki niemu nie patrzę na świat oczami tylko sercem. Może mówię jak jakaś kiepska romantyczka, ale nie przeszkadza mi to. Dzięki temu jestem sobą, prawda?
- Śniło mi się, że cię straciłam na arenie. - mówię i patrzę mu prosto w oczy.
- Nigdzie się nie wybieram. Będę przy tobie tak długo, ile tylko będę mógł. Prawda czy fałsz? - pyta z uśmiechem.
- Prawda. - Peeta wygodnie ułożył się nie łóżku, a ja położyłam głowę na jego klatce piersiowej, tak jak wtedy w jaskini, w czasie igrzysk, gdy zaczęliśmy wierzyć w to, że możemy wygrać. Słyszałam każde uderzenie jego serca. Uspokoiło mnie to tak mocno, że po chwili zasnęłam, wsłuchując się w miarowy oddech Mellarka. 


*Mario*

Nie potrafiłem zasnąć. Cały czas zastanawiam się jak to rozegrać. Jak wygrać igrzyska. Wiem, że moje szanse są niskie. Nie wiem czemu, ale zacząłem wierzyć w to, że mogę na nich namieszać. Zrobić coś czego nie zrobił nikt, ale nie wiem co... Pomysł z rozkochaniem w sobie Julianny odpada. Czemu? Jest taka delikatna, mała, drobna... Nie potrafię jej skrzywdzić. Cudownie się uśmiecha. Poza tym wątek z nieszczęśliwym zakochaniem rozegrali moi mentorzy, tylko że oni na prawdę się kochają, chociaż... Nie, na pewno. Na igrzyskach było to widać. Nagle usłyszałem, że moje drzwi się otwierają. W framudze stała ona. 
- Walter. Co cię do mnie sprowadza? - pytam ze śmiechem. 
- Miałam nadzieję, że nie śpisz i pogadamy. - mówi. Robię pytającą minę, a ona siada obok mnie. Okrywa swoje nogi kołdrą i poprawia poduszkę. Patrzę na to nieco zdziwiony. Dziewczyna pakuje mi się do łóżka. Na tę myśl uśmiecham się. Humor dalej się mnie trzyma. - Zawrzyjmy większy sojusz? - była w ogóle mowa o jakimś sojuszu między nami?
- Co masz na myśli? - pytam i siadam na poduszce.
- Ty, ja i Marco. - odpowiada.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. Dwie osoby z nas i tak będą musiały zginąć, chociaż najpewniej zginiemy wszyscy.
- Ale będziemy mieli większe szanse. - mówi podniesionym głosem i gestykuluje przy tym. Chce mi się śmiać na ten widok.
- Czemu miałbym się zgodzić? 
- Bo mnie lubisz?



*Peeta*

Jemy wspólne śniadanie. Nasi trybuci są wyraźnie niewyspani. 
- Powinniście więcej spać. - mówi Effie. Oni patrzą na siebie i wzruszają ramionami. Czyżby coś knuli. Eh, nieważne. Moich planów Haymitch też nie znał. Nie mam zamiaru się wtrącać.
- Effie ma rację. - potwierdza moja narzeczona i kroi naleśnika. 
- Wiecie, że przez to co nas czeka, mamy z tym problemy. - mówi niegrzecznie Mario i  robi groźną minę. Wstaję z krzesła i przybliżam się do niego.
- Nie denerwuj się tak. Wyobraź sobie, że wiemy co przeżywacie. Możecie mnie zapewniać, że wcale się nie boicie, że macie gdzieś to, że traficie na arenę, ale jako wasz mentor wiem, że cholernie się boicie. W czasie treningu patrzycie na pozostałych jak na ofiary, albo prześladowców. Kalkulujecie kto ma największe szanse. Zastawiacie się nad tym kto jest lepiej od was wysportowany, ma większe umiejętności, jest sprytniejszy. Powiem wam tylko jedno. Na arenie wasze kalkulacje się na nic nie przydadzą. Sam siebie skazywałem na całkowitą przegraną. A co teraz robię? Rozmawiam z wami, co dowodzi temu, że żyję. Nadzieja. Jedna iskierka nadziei potrafi wywołać pożar. - siadam na swoim miejscu. Wszyscy przypatrują mi się.
- Ma pan rację. - mówi Mario i opuszcza głowę. - Przepraszam.
- Ależ nic takiego się nie stało drogi przyjacielu.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej! Marco się nie spodziewałyście, c'nie? ;) Jesteście za sojuszem z nim, czy przeciw? 
Mam nadzieję, że rozdział się podobał.
Trzymajcie się cieplutko  

2 komentarze:

  1. Dzięki, że dodałaś dzisiaj rozdział, ale to na pewno nie z powodu mojej prośby. Przechodząc do rozdziału. W życiu bym się nie spodziewała, że wplączesz do tego Reusa. Co do sojuszu z Marco to jeżeli by się zaprzyjaźnili to ciężko by im było później siebie wzajemnie zabijać, ale z drugiej strony łatwo byłoby im przetrwać. Rozdział fenomenalny, czekam z niecierpliwością na następny. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, że kocham to opowiadanie ?? A jeśli nie to teraz ci to mówię, piszę :)
    Coś między Mario a Julianne zaczyna się pojawiać. To jak o niej myślał ❤❤❤
    A do tego ten młody mężczyzna jest świetny w rzutach noża. I jak on może myśleć, że nie ma szans ?!?! Ma szansę i to wielką na wygraną !!
    Co do pomysłu Julianne to może i to wypali. Duet Götzeus i Julianne na podbój areny :)
    Marco w opowiadaniu :) :) Jej :)
    Dodaj szybciutko następny rozdział (*˘︶˘*)(*˘︶˘*)(*˘︶˘*)(*˘︶˘*)(*˘︶˘*)(*˘︶˘*)(*˘︶˘*)

    Buziaczki (*^o^*)(*^o^*)

    OdpowiedzUsuń