*Mario*
- Mamy mały duży problem Mario. - mówi i spogląda mi w oczy. Przełykam głośno ślinę.
- Czemu Mała? - pytam z trudem, czując wielką gulę w gardle, a do oczu napływały mi łzy.
- Nie chcę cię stracić. Nie chcę Mario. - odpowiada i chowa głowę w zagłębieniu mojej szyi. Czuję łzy na mojej nagiej skórze. Jej delikatne dłonie objęły moją szyję. Przytulała mnie tak mocno, że z trudem oddychałem. - Nie miałam nigdy prawdziwego przyjaciela. Miałam tylko tatę. Wszyscy patrzyli na mnie z byka. Nienawidziłam ich i siebie. Jesteś moim przyjacielem, prawda?
- Tak. - mówię i jeszcze mocniej ją przytulam. Po tym jak ona się uspakaja czuję jak zaczyna równomiernie oddychać. Śpi. Siedzę tak z nią godzinę, potem dwie, ale po trzech godzinach słyszę jak szczękają jej zęby. Jest cholernie zimno. Marzną mi policzki, ręce i nogi drętwieją. Koc byłby dla nas zbawieniem. Wykonuję sugestywny ruch skierowany do moich mentorów. Ale nic się nie dzieje. Widocznie twierdzą, że damy sobie radę, a później będzie nam coś innego bardziej potrzebne. Biorę Julianne na ręce i idę z nią w stronę śpiwora, w którym słodko śpi sobie Marco, bo jest mu mega ciepło. Znowu czuję napływającą złość. On jest tylko kulą u nogi. Bez niego lepiej byśmy sobie poradzili. Kiedyś sojusz wydawał się być dobrym pomysłem, ale teraz kiedy ten kulawiec dał sobie wbić nóż w kolano nasza współpraca nie zapowiada się obiecująco.
- Marco. - mówię i potrząsam nim. Chłopak budzi się i ziewa.
- Tak?
- Bierz ją ze sobą do tego śpiwora. Będzie jej cieplej. - mówię. Marco wychodzi ze śpiwora i bierze do ręki nóż. - Co ty robisz?
- Wystarczająco odpocząłem. Czas na was. Stanę na straży. - odpowiada i rozsiada się w wejściu do jaskini. Patrzę na niego z uniesionymi brwiami. - Dobra stary. Nie będę owijać w bawełnę, to widać. Widać, że ci na niej zależy, jej też. Pomijając fakt, że na pewno jedno z was umrze, to wam kibicuję, ale wasza miłość jest cholernie egoistyczna w tym momencie, poza tym tak samo jak moja.
- O czym ty mówisz?
- Nie ważne. Zostawiłem w Trójce kogoś bliskiego mojemu sercu. - w tym momencie, w mojej głowie zrodził się masochistyczny pomysł. Nie będziemy szczęśliwi bez siebie nawzajem, a Marco ma dziewczynę w swoim dystrykcie, więc może powinniśmy go chronić, a my, my oddamy mu przysługę umierając. Ugh nie Mario. Ona musi żyć. Nie zaprzeczaj, że tego nie chcesz. Nie możesz być takim egoistą. - Dobranoc. - mówi, jakby chciał się mnie pozbyć, bo chce. Widzę jak zbiera mu się na płacz. Co oni robią z naszym życiem? Jesteśmy swoimi cieniami. Żyjemy bez przyszłości. Wkładam Julianne do śpiwora, a po chwili sam w nim ląduję. Dziewczyna przytula się do mnie. Jest ciepło i miło. Szkoda, że nie możemy żyć tylko tą chwilą. Zatrzymać ją i delektować się tym do końca. Końca, który depcze nam po piętach i śmieje nam się prosto w twarz, policzkując nas raz za razem. Słyszę wystrzał, a ponieważ byłem w półśnie zrywam się, budząc przy tym Julianne. Marco klęczy, a w ręce trzyma nóż ozdobiony krwią. Przed jego kolanami widzimy blondynkę, na oko ma szesnaście lat, a raczej miała. Marco zadał jej ostateczny cios prosto w serce.
- Zrzuć ją na ziemie. - rozkazuję, a on popycha jej ciało nogą, a po chwili ląduje ono około dziesięć metrów niżej. Przyjeżdża poduszkowiec i zabiera je. - Kto to był? - spoglądam na Julianne.
- Sasha z Jedynki. Zawodowiec. - szepcze.
- Jak to się stało? - tym razem pytanie zadaję roztrzęsionemu Marco.
- Ja... zabiłem ją. Ona przyszła tu, widziałem ją i wtedy uśmiechnęła się jak... jak...
- Zabójca? - pomaga mu dziewczyna, a on kiwa głową w geście potwierdzenia.
- Biegła w moim kierunku, pewnie nie wiedziała, że mam nóż. Kiedy już miała się na mnie rzucić wbiłem jej go.
- Prosto w serce. Nieźle.
*Julianne*
Około godziny piątej rano postanowiliśmy wynieś się stąd. Zawodowcy mogą chcieć pomścić koleżankę. Wzięliśmy swoje manatki i zaczęliśmy maszerować wgłąb lasu. Po drodze znaleźliśmy strumyk. Napełniliśmy butelkę, napiliśmy się i obmyliśmy.
- Zostało na czternastu. - mówi Mario i bierze na plecy zielony plecak. - Musimy wykończyć jedenaście osób. - dopowiada niemrawo i idzie w głąb lasu.
- Myślisz, że żyją tu jakieś dzikie, mordercze zwierzęta? - pytam i kryję się za jego plecami.
- Tak. - mówi, a ja spoglądam mu prosto w oczy. Moje przepełnione są strachem.
- Jakie?
- Zawodowcy. - uśmiecha się, a ja biję go w plecy. - Mała, nie rób tak. - mówi. - Cisza. - dopowiada po chwili. Przed nami stoi dość spora sarna. Mario bezszelestnie wyciąga nóż i rzuca się na zwierze, które nawet nie próbuje uciekać. - Będzie dobry obiad. - mówi i dobija zwierzę. Żal mi tej sarenki, ale cóż nie mamy innego wyjścia, chociaż nie. Możemy jeszcze umrzeć z głodu. Tak było w Dwunastce. W Dwunastym Dystrykcie możesz spokojnie umrzeć z głodu. Kilka godzin później piekliśmy tę sarnę na ognisku. Każdy szelest wydawał się być niebezpieczny. Potrafiliśmy się wystraszyć własnych oddechów. Popadamy w paranoję.
- Zaśpiewajmy coś. - mówię nagle, nawet mnie samą dziwi moja nagła reakcja i prośba.
- Dobrze. Zaśpiewaj coś. - mówi Mario i uśmiecha się. - Tylko cicho.
- I remember tears streaming down your face
When I said, "I'll never let you go"
When all those shadows almost killed your light
I remember you said, "Don't leave me here alone"
But alle that's dead and gone and past tonight
Just close your eyes
The sun is going down
You'll be alright
No one can hurt you now
Come morning light
You and I'll be safe and sound. * - zaśpiewałam, a po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Chłopcy też płakali. Pewnie całe Panem płacze z nami.
![](https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpa1/v/t34.0-12/10841240_392915274220444_898747528_n.jpg?oh=bed337b8c3ceb4bf2a802d3f9d3ea782&oe=54D46039&__gda__=1423214246_7bcf9ac77fcbf27f48804c6a216f48d0)
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej! Zapraszam Was do zakładki "Trybuci" ;) I mam do Was pytanie. Czy chciałybyście, żebym pisała bloga o Andreasie Wellingerze? :)
Trzymajcie się cieplutko Pszczółki :*
* Taylor Swift "Safe and Sound"
Hej. Sorry, że teraz dopiero komentuję, ale jakoś wcześniej nie milam czasu. Nie wiem co się stało, ale pod ostatnim rozdziałem nie ma mojego komentarza, a pisałam go :( Pewnie za wcześnie wyszłam i się nie opublikowało :(
OdpowiedzUsuńRizdział jak zawsze świetny, aż brak mi słów, aby go opisać. Strasznie się wyciągnęłam. Chcę więcej i więcej.
Mam małą, duża nadzieję, że cała trójka wyjdzie z tego cało.
Nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Dodaj go szybciutko.
Buziaczki ❤❤❤